Chociaż jesień nie zdążyła się jeszcze zupełnie rozgościć, powoli zaczęły dopadać mnie czarne (a przynajmniej grafitowe) myśli i trzeba było szybko zadziałać. Na pocieszenie postanowiłam uszyć coś szybkiego i prostego, żeby efekt był natychmiastowy. A że w szafie córci panuje deficyt ciepłych bluz na zbliżający się sezon jesienno-zimowy, wybór był oczywisty. I tak oto powstała bluza polarowa (w kolorze nadziei) z wywijanym kołnierzem. Uszytek bardzo prosty, aczkolwiek wcale nie taki szybki - na ostatnim etapie (kiedy to wydawało się, że za 5 minut bluza będzie gotowa) zaczęła się rwać górna nić. Nawlekałam ją ponownie niezliczoną ilość razy, w dodatku straciłam dwie igły. I tak oto, zamiast odprężenia, zafundowałam sobie pełen klęcia pod nosem wieczór ;)
(Wykrój: Ottobre 4/2005)
Ruszamy na spacer po kałużach ;)
Ale cudeńko!
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz i pragnę zaznaczyć, że to ja też jestem pod wrażeniem, bo nie dość, że świetnie szyjesz to jeszcze córa Ci się taka piękna udała! :)
OdpowiedzUsuńale za to jaki efekt! groszkowa bluza podoba mi się i to ogromnie
OdpowiedzUsuńzielony muchomorek :)