środa, 1 czerwca 2011

Początek aktu drugiego...

Pod koniec lutego opanowała mnie myśl o posiadaniu maszyny do szycia... Mój mąż zlitował się nade mną i dołożył połowę sumy potrzebnej na zakup prostej maszyny, wyposażonej w podstawowe ściegi. Moja radość była wielka, juhuuu :)
Z braku posiadania własnego pokoiku czy chociażby kącika do szycia, moja ulubiona "zabawka" stoi teraz na moim sekretarzyku, a do szycia jest przenoszona na stół jadalny.


Autor: o

4 komentarze:

  1. Kora6 czerwca 2011 00:13

    Ładna zabawka - miejscem się nie przejmuj,mam podobnie jak Ty- ale ustawiłam ją w sypialni i po każdym szyciu aczkolwiek nie muszę jej przestawiać to muszę zawsze sprzątać co jest niejakim utrudnieniem.
    Czy poduszeczkę uszyłaś sama ?Śliczna...

    OdpowiedzUsuń
  2. karo6 czerwca 2011 04:31

    Kora - tak, poduszeczkę zmajstrowałam sama, pomysł zaczerpnęłam z jednej z Tildowych książek :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy9 czerwca 2011 03:33

    Ja szyję na stole w kuchni :) ale już niedługo - zamówiłam sobie meble na wymiar i będę mieć mini-pracownię. Już nie moge sie doczekać!

    OdpowiedzUsuń
  4. karo9 czerwca 2011 06:17

    longredthread - swietna wiadomosc, teraz jeszcze wiecej jeszcze piekniejszych rzeczy bedzie wychodzic spod Twojej maszyny :)

    OdpowiedzUsuń

Subskrybuj: Komentarze do posta (Atom)