wtorek, 11 lutego 2014

Trzy ciuchy w trzy dni


Jak jak tytuł posta głosi, uszyłam sobie trzy (proste) rzeczy w ciągu trzech dni, z tym, że już chyba we wrześniu ;) 

Pierwsza to tunika na podstawie wykroju z grudniowej Burdy z roku 2010.
(foto: burdastyle.de)


Druga z tunik powstała z dzianiny, a do jej uszycia wykorzystałam ten sam wykrój, na podstawie którego uszyłam tunikę z posta „Wszystkiego po trochu”, zmieniłam jedynie formę dekoltu, bo z poprzednim byłam niezadowolona. 


Jako ostatni powstał czerwony rozpinany sweter, a właściwie swetrzysko. Wykrój zaczerpnęłam z fińskiego czasopisma „Ottobre Woman”, co wyjaśnia mi częściowo obszerność swetra (z dzicięcego odpowiednika owego pisma szyłam już niejednokrotnie ciuszki dla córci i zawsze wychodziły wielkie, dlatego też przestałam dodawać zapasy na szwy).


Wszystkie trzy ciuchy zdradzają moje zamiłowanie do ciuchów zakrywających tyłek ;)
A na koniec bardzo już zaległa fotka sukienki, nareszcie na jej właścicielce - zdjęcie zostało zrobione jakiś miesiąc temu w dniu świętowania 4. urodzin mojej kruszynki.

czwartek, 28 listopada 2013

Nadchodzi czas prezentów

Szyciowo marnie u mnie w tym roku, a jak już cos wypocę, to wpisów na blogu brak, bo zdjęcia nie zrobione...

Aktualnie głowę zaprząta mi między innymi myśl o prezentach dla córci - za kilka dni Mikołaj, później gwiazdka, a na początku stycznia córa skończy 4 latka. W związku z tym lista prezentów robi się coraz dłuższa, tym bardziej, że muszę wybrać też upominki w imieniu moich rodziców i brata. W dodatku planujemy w ramach prezentu urodzinowego urządzić niuni pokój, co wiąże się z zakupem nowego łóżka (którego wybór spędza mi sen z powiek), dywanu, półek, stolika i innych "składników" prezentu urodzinowego.

Na razie na mojej liście znajdują się (zmiany nie są wykluczone) takie oto pomysły:

 (Tchibo)

Nie tylko książeczki, ale cała spora seria produktów z Belle & Boo bardzo mi się podoba, będzie co kompletować ;-)


(foto: http://www.smallstuff.dk/da/leg_med_dukke.asp)
łóżeczko w wersji dla lalek
 

Miał być koń, ale córa zmieniła zdanie i "napisała" nowy list do Mikołaja - tym razem poprosiła o jednorożca. A do jego pielęgnacji zażyczyła sobie zestaw szczotek:
(foto: jako-o)









 

poniedziałek, 2 września 2013

Len




Jakiś czas temu zamarzyły mi się lniane tuniki (o długości zasłaniającej pupę) w różnych kolorach. Jak na razie ani nie zakupiłam jeszcze tkanin, ani nie znalazłam "wykroju idealnego" (pomimo sporej kolekcji Burd, na które brakuje mi już miejsca) i żadną tuniką pochwalić się nie mogę (pisząc o lnie przypomniały mi się śliczne, proste w formie lniane sukienki z naszytymi na nich ziołami, które to widziałam latem w Gdańsku na jednym ze straganów niedaleko Bazyliki Mariackiej, cudne były).

Ale tydzień temu, w niedzielę, udaliśmy się z mężem i córcią do znanago nam już skansenu i przypadkowo natrafiliśmy tam na coś w rodzaju święta lnu. Pracownicy skansenu, przebrani w stroje sprzed ponad 100 lat, objaśniali sposób, w jaki powstawał kiedyś, jeszcze bez użycia nowoczesnych maszyn, len.
Pierwsza stacja to było zrywanie owej, pełnej uroku, rośliny. Następnie pokazywano i objasniano każdy kolejny krok, od suszenia, oddzielania łodyg od (bardzo zdrowych) nasionek, poprzez wielokrotne wyczesywanie na różnych, nazwijmy to, "grzebieniach". Na ostatnim przystanku panie przędły na kołowrotkach.




Była też wystawa damskiej bielizny z poprzedniej epoki, można było zobaczyć, jak zmieniały się przez lata maszyny do szycia, obejrzeć prototypy pralek do prania czy magla. 




Wszystkiego po trochu

Odkurzyłam ostatnio maszynę do szycia. I to odkurzyłam ją dosłownie, bo odkąd kilka miesięcy temu porwała się tandetna, plastkiwa osłonka, która była do owej maszyny dołączona, biedaczka stała i osiadała kurzem. Trzeba było w końcu ten stan zmienić i uszyć pokrowiec. Uszyłam chyba taki najprostszy z możliwych, wykorzystując do tego celu resztki nieco sztywniejszych tkanin, które kupiłam już jakiś czas temuw Ikei.




Kiedy pokrowiec był gotowy musiałam zadbać i o siebie. Jesień zbliża się sporymi krokami, a wraz z nią chłody, przed którymi będę się bronić np. za pomocą tej bluzki/tuniki, uszytej z prościutkiego wykroju Burdowego (Burda 1/2011, model 123).




Jak chyba widać, tunika ta jest dosyc (może nawet zbyt) długa i po dodaniu grubych rajstop oraz jakiegoś fajnego paska mogłaby posłużyć za ciepłą, jesienną sukienkę.
Największy jej mankament to pewna paskudna właściwośc sweterkowej dzianiny, z której została uszyta: GRYZIE! Ale na to, z tego co mi wiadomo, nie da się nic poradzić, poza założeniem pod spód innej bluzki.

A kiedy i moja tunika była gotowa, przyszedł czas, aby spełnić prośbę córci i uszyć kilka ciuszków dla jej lalki. Teraz i Glicyndia (córa jest mistrzem w wymyślaniu oryginalnych imion dla lalek) jest dobrze wyposażona na jesienną słotę. W sumie uszyłam jej sześć ubranek: spodnie dresówki, polarową kurteczkę, płaszczyk (lub długi sweterek) z dzianiny pozostałej z szycia mojej tuniki, t-shirt (zeby miała co założyć pod kurtkę/płaszczyk), golf oraz spódniczkę na gumce. Wszechobecny beret należał do jej orginalnego wyposażenia i jest wciąż przyszyty do jej rozczochranych kłaczków.






Wykroje na owe ciuszki (oprócz spódniczki, bo to najzwyklejszy prostokąt) pożyczyłam sobie od Tildowych aniołów, dopasowując je nieco do wymiarów Glicyndii.



sobota, 22 czerwca 2013

Córcia jest zadowolona :)

Słoneczna pogoda na razie nas opuściła, dla mnie była to okazja do pozszywania skrojonych kilka dni temu części sukieneczki. Jest to prosta do uszycia sukienka wg modelu nr 145 z Burdy 6/2013. Przedłużyłam jedynie rękawy, bo nie należę do miłośników rękawków 3/4.


Do obszycia dekoltu oraz kieszonek użyłam lamówki w kontrastowym kolorze.


I jeszcze truskawkowy (sezonowy ;) guziczek...



piątek, 14 czerwca 2013

Nadchodzą wakacje

Moje wakacje zbliżają się wielkimi krokami (jupii!), a wraz z nimi okazja do przypomnienia sobie o kurzącej się maszynie do szycia. Od pół roku niczego nie uszyłam, ale kupiłam w tym czasie dwie (tak tak, tylko dwie) tkaniny, dwie książki i kilka czasopism z wykrojami. Dzisiaj skroiłam sukieneczkę z przedstawionej na zdjęciu tkaninki - mięciutkiej, delikatnej, elastycznej popelinki. Mam nadzieję, że spodoba się córci (a jeszcze większą, że będzie jej pasować). A na razie życzę wszystkim miłego i słonecznego weekendu!


poniedziałek, 31 grudnia 2012

Pożegnanie roku w kratkę

Bo i ten rok, podobnie jak chyba każdy poprzedni, był w przysłowiową kratkę (dni radosne przeplatały się z tymi pełnymi zwątpienia), i ostania rzecz, którą uszyłam w anno domini 2012 ma właśnie ten deseń.
Tkaninę w kratkę kupiłam już dosyć dawno temu z myślą o spodniach, ale jak to z planami bywa...
Sukienkę szyło się całkiem szybko i przyjemnie, jedynie tabela rozmiarów z Burdy spowolniła nieco moją pracę i w efekcie sukienka ma pokaźnych rozmiarów zapasy na szwy. Właśnie w związku z tym rozmiarowym nieporozumieniem sporo czasu straciłam na wszywanie rękawów (tym bardziej, że to moja pierwsza sukienka z rękawami) i w efekcie zdecydowałam się na niewielkie bufki. Mój mąż stwierdził, że sukienka ma w sobie coś folklorystycznego i odesłał mnie na próby zespołu tradycyjnego tańca irlandzkiego ;)

Kończąc ten krótki wywód życzę wszystkim, którzy trafią w najbliższych dniach na mojego bloga, pełnego radości, zdrowia i spełnionych marzeń roku 2013 - niech ta trzynastka bedzie dla Was wszystkich szczęśliwa!