wtorek, 27 listopada 2012

Blogowe nudy

Z przyczyn różnorakich nic szyciowego się u mnie w tej chwili nie dzieje. Jedynie znów się zrobiło trochę lalkowo. Tym razem nie uszyłam jednak samej lalki, a ubranko dla już istniejącej. Lalce zima teraz już niestraszna, bo ubranko powstało z resztek polaru.
Zdecydowałam się na prosty zestawik składający się ze spodni i tuniczki.



Tuniczka wydała mi się jednak zbyt nudna i umieściłam na niej dodatkowo ptasią aplikację.


A w ramach tak lubianego przeze mnie recyclingu doszyłam jeszcze dwie pieluszki.


Zastanawiałam się jeszcze nad kurteczką, ale więcej lalkowej garderoby uszyję chyba dopiero na wyraźne życzenie córci. Chyba...

niedziela, 18 listopada 2012

Zaległości

Moja spódnica nareszcie doczekała sie podwinięcia. Zdjęcia na mnie brak, bo nie chciało mi się przebierać - musiałabym wyskoczyć z jeansów i bluzy, założyć pasującą bluzkę, rajstopy, buty... A na koniec wyszłoby z tego niezbyt udane zdjęcie. Manekina, oczywiście, nie posiadam, dlatego prezentacji spódnicy musiał podjąć się wieszak.

Pokażę jeszcze raz sukienusię dla córci, tym razem już na modelce.
Pierwsze zdjęcie roztańczone - jak tylko córa założy na siebie jakąkolwiek spódniczkę lub sukienkę, prosi o muzykę i zaczyna pląsy...

A tu krzywizna - chyba przechyliłam aparat podczas fotografowania...

wtorek, 13 listopada 2012

"Brzydula i rudzielec"

Czyli projekt "lalka" uważam za zakończony.



                          Tak sobie siedzę w ciepłych skarpetkach na kaloryferze i czekam na wiosnę...



                                              Pierwszą lekcję jazdy konnej mam już za sobą ;)



piątek, 2 listopada 2012

Trochę mnie zmogło...

więc mam wymówkę w kwestii podwinięcia swojej nieszczęsnej spódnicy ;)  Prawdziwy powód jest, oczywiście, inny - spódnica owa posiada cztery rozporki, a raczej pęknięcia i wymaga równego podwinięcia wszystkich czterech elementów. A to z kolei zniechęca mnie skutecznie do ukończenia bidulki.

Sukieneczkę dla córci, co prawda, skończyłam już jakiś czas temu, ale brakuje mi zdjęcia sukienki wypełnionej moim dziecięciem. Dlatego jest tylko taka rozłożona na stole.






A zmogło mnie rzeczywiście. O ile rano dokuczał mi jedynie ból gardła, o tyle wieczorem dołączyły do niego dreszcze (więc i gorączka) i ból stawów - GRYPA! Nienawidzę grypy!!! Niby takie nic, a potrafi skutecznie rozłożyć swoją ofiarę na co najmniej kilka dni, wrrrr...
Wyżej wspomniane dolegliwości dopadły mnie w trakcie szycia lali dla Kiary. Postanowiłam bowiem (jakiś rok temu - jestem mistrzem dobrych postanowień) uszyć swojemu (od 3 tygodni) przedszkolaczkowi lalkę.
Pomysł (=wykrój) zaczerpnęłam z archiwalnej Burdy, ale dodałam lalce od siebie nos, bo jak to tak bez nosa...





Teraz czeka mnie najtrudniejsza część, czyli wyszycie oczu, ustek i zrobienie włosów. Burda wspomina jedynie, że należy wykonać te kroki, nie dodaje jednak, jak się za to zabrać. Dzisiaj dam sobie z tym jednak spokój, leżę sobie właśnie pod ciepłym kocem i przysypiam... A córci brak twarzy, skalpu i ubranek nie przeszkadzał, porwała to, co ma stać się jej lalką i ułożyła "toto" czule do spania.


W dodatku Toto wydaje się mieć wszechstronne zastosowanie - może na przykład służyć jako poduszka, kiedy zmęczone dziecko uśnie na kanapie obok swojej, najwidoczniej nudnej, matki ;)