sobota, 24 września 2011

Leśna bryza

Po raz pierwszy od dłuższego czasu mogliśmy cieszyć się dzisiaj piękną, słoneczną pogodą. Wykorzystaliśmy ją w bardzo prosty i oczywisty sposób - wybraliśmy się do lasu na długi, jesienny już spacer. Zabraliśmy ze sobą niewielka, płócienną torbę na zakupy, w nadziei, że może uda nam się przy okazji znaleźć jednego czy drugiego grzybka ;) Pod koniec spaceru siatka była wypełniona podgrzybkami, a my zadowoleni i dotlenieni. I tak udało nam się połączyć przyjemne z pożytecznym, dzień dzisiejszy uważam za udany :)


Pani grzybiarz








Zdarzały się też takie piękne okazy  ;)

niedziela, 18 września 2011

Niemoc/nieumiejętność twórcza...

Staram się nadrobić odrobinę blogowe zaległości, jednak nie obiecuję poprawy ;) Moja ostatnia opieszałość, zarówno w szyciu, jak i w pisaniu, w dużej mierze spowodowana była poczuciem apatii i otępiałości, jakie mnie dopadły i jeszcze do końca nie opuściły, hmmmm... Jeśli juz na przełomie sierpnia i wrześnie pogrążona byłam we wszechmocnej melancholii, to boję się myśleć, co przyniesie jesień i zima, ktore niebawem zagoszczą u nas na dłuuugo...
Zamiast dużo gadać, czy raczej pisać, pokażę, jak niewiele uszyłam przez cały ten czas, czyli jedynie DWA małe ciuszki dla córeczki - portki dresowe z wysokimi mankietami (spodobał mi sie pomysł i swietnie sprawdzają sie przy zakładaniu kaloszy, zostają w środku) oraz polarową bluzę z kapturem, prostą i szybką w wykonaniu.

Oto spodnie...



... i bluza






Próbowałam też uszyć sobie najprostszą z możliwych sukienkę, ale wyszedł mi worek na ziemniaki. Nie będę prezentować go na zdjęciu, wszyscy chyba wiemy, jak taki twór wygląda ;)
Po raz kolejny doszłam do smutnego wniosku, że powinnam pozostać przy szyciu ubrań dziecięcych, są dużo prostsze.