środa, 1 czerwca 2011

Początek aktu drugiego...

Pod koniec lutego opanowała mnie myśl o posiadaniu maszyny do szycia... Mój mąż zlitował się nade mną i dołożył połowę sumy potrzebnej na zakup prostej maszyny, wyposażonej w podstawowe ściegi. Moja radość była wielka, juhuuu :)
Z braku posiadania własnego pokoiku czy chociażby kącika do szycia, moja ulubiona "zabawka" stoi teraz na moim sekretarzyku, a do szycia jest przenoszona na stół jadalny.


4 komentarze:

  1. Ładna zabawka - miejscem się nie przejmuj,mam podobnie jak Ty- ale ustawiłam ją w sypialni i po każdym szyciu aczkolwiek nie muszę jej przestawiać to muszę zawsze sprzątać co jest niejakim utrudnieniem.
    Czy poduszeczkę uszyłaś sama ?Śliczna...

    OdpowiedzUsuń
  2. Kora - tak, poduszeczkę zmajstrowałam sama, pomysł zaczerpnęłam z jednej z Tildowych książek :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja szyję na stole w kuchni :) ale już niedługo - zamówiłam sobie meble na wymiar i będę mieć mini-pracownię. Już nie moge sie doczekać!

    OdpowiedzUsuń
  4. longredthread - swietna wiadomosc, teraz jeszcze wiecej jeszcze piekniejszych rzeczy bedzie wychodzic spod Twojej maszyny :)

    OdpowiedzUsuń